10/20/2014

Problem z wyceną rękodzieła

Problem znany i stary jak świat. Do napisania tego posta natchnął mnie artykuł, który znajduje się TUTAJ.

Jak to jest z tą wyceną naszego rękodzieła? Tak wiem, klienci narzekają, że sprzedajemy za drogo, porównują nasze ceny do chińskiej tandety. Przez to niektórzy z nas zaniżają swoje ceny, często sprzedają po kosztach. Autorka artykułu stwierdza, że rękodzielnicy są sami sobie winni, to oni psują rynek, zaniżają wartości swoich prac, a potem narzekają, że nie mogą sprzedać drożej. Opisuje "nielegalnych rękodzielników", którzy nie mają działalności gospodarczej, nie ponoszą przy tym dodatkowych kosztów tylko koszty materiałów i dlatego pozwalają sobie na sprzedaż swoich prac za bezcen.

Przyznaję się sama miałam i czasami jeszcze mam problem z wyceną swoich prac. Na początku bardzo zaniżałam ceny, aby się tyko sprzedało i żebym miała chociaż pieniądze na zakup nowych materiałów. Potem miałam kaca moralnego, że oddaje swoje prace praktycznie za darmo, nie ceniłam siebie i ludzie też mnie nie cenili. No tak, jak coś jest taniego to jest do niczego. I tak czasami myślałam, moje prace są do niczego, nikomu nie są przydatne. Takie myślenie często towarzyszyło mi na jarmarkach, kiedy widziałam reakcje ludzi. Swoje jarmarkowe zmagania opisałam TUTAJ.

Czy rękodzielnicy sami psują rynek? Myślę, że jest w tym sporo prawdy. Ale z drugiej strony nie każdy chce zarobić na swoich pracach, dla niektórych to tylko ukochane hobby, które niestety często nie jest tanie. Sprzedają swoje wyroby po kosztach, zakupują nowe materiały i dzięki temu mogą tworzyć dalej.

Problem jest i będzie. Wycenić towar wcale nie jest łatwo, sprzedać jeszcze trudniej.
Moje rada, ceńmy siebie i swoje prace. Jeśli jesteście zainteresowani tematem: dlaczego rękodzielnicy siebie nie cenią?  zapraszam na bloga Tu.  Temat fajnie opisany i ciekawa dyskusja w komentarzach. A jakie jest Wasze zdanie? Podzielcie się swoimi doświadczeniami, pozdrawiam:)

14 komentarzy:

  1. Myślę, że mało jest osób, które nigdy nie sprzedały niczego po kosztach. Wiadomo, że nie wszyscy śpią na pieniądzach, a materiały kosztują. Nie popieram tego, ale rozumiem myślenie obu stron. Kiedyś miałam taką sytuację, że po prostu musiałam sprzedać obraz po kosztach, bo portfel świecił pustką. Wzięłam za niego minimum, które było mi potrzebne w danej chwili, różnie w życiu bywa i nikomu nie życzę podobnych sytuacji. Widziałam kiedyś inną dyskusję na temat rękodzieła i byłam zdziwiona, bo niektóre osoby ratowały się w ten sam sposób, co oczywiście było chłodno przyjęte bo... i tu litania tych samych argumentów. Jeśli obie strony się nie zrozumieją, a będą wykłócać i robić sobie na złość to nigdy nie dojdą do porozumienia. Tylko spokojne tłumaczenie może zmienić myślenie wielu osób :)
    Inną prawdą jest, że wielu rękodzielników przyznałoby, że ich na rękodzieło nie stać :) I tak też jest na takich kramikach, ludzie podziwiają, byliby chętni kupić, ale wydawać pieniądze na coś dekoracyjnego, kiedy trzeba kupić coś bardziej pożytecznego byłoby głupotą, takie zastaw się, a postaw się. Myślę, że wiele osób korzysta z opcji wymianek, bo można dostać coś fajnego, nie rujnując przy tym portfela.
    I tak już na zakończenie, jeśli komuś podoba się jakaś moja praca to zazwyczaj proszę o kupno materiałów, bombonierki czy czegoś takiego. Wilk syty i owca cała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację nasz błąd i nie docenianie naszej pracy prowadzi do takiej sytuacji...ciężka dola rękodzielnika...tylko jak widzisz wielkie oczy kupującego, a właściwie oglądacza, to zastanawiasz się na jakiej planecie ty żyjesz i co tu robisz...ja wypośrodkowuje ceny i daję rabaty...szkoda klienta, ale tylko takiego, który doceni Twoją pracę...
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na szczęście nie mam tego problemu, tworzę na małą skalę dla siebie,bliskich i znajomych a największą zapłatą dla mnie są okrzyki : ojej, jakie ladne, jak ty to zrobilaś itp.....Jednak gdy myslę o prawdziwych rekodzielnikach to uwazam,ze masz w stu procentach racje,pozdrawiam,Yolanda

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja staram się by ceny były nie za wysokie i nie za niskie. Cenie swoją pracę więc nie sprzedaję po kosztach, ale i tak wiele zarobić się na tym nie da niestety. Pociesza mnie tylko to, że są osoby, które docenią rękodzieło pomimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skąd ja to znam :)) często wykorzystuję materiały z odzysku nie tylko dlatego ze mam z tym frajdę ale są tańsze i dlatego ceny też mogą być niższe, ale rozumiem tych którzy kupują materiały na swoje prace za ciężkie nieraz pieniądze. Ale nie zgadzam się z tym ze tanie to gorsze ( pomijając chińszczyznę) ja robię bo lubię a że nie mam co z tym później zrobić to sprzedaję, czy każdy kto ma jakieś hobby musi od razu zakładać działalność ? no właśnie :)) ( inna sprawa to sprzedaż, trzeba oddać fuskusowi co jego) beż urazy ale dla mnie część osób którzy cos tworzą i mają działalność robią swoje rzeczy bez uczucia liczy się kasa i to by zarobić na ZUS a nie by mieć satysfakcję, znam taką osobę nie może robić tego co lubi tylko musi to co się sprzedaje by jakoś przetrwać .

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto tworzyć dla ludzi, którzy to cenią, ale takich nie jest zbyt wielu, a poza tym kij ma zawsze dwa końce:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak ,coś w tym jest.Ja staram sie dobrze wyceniać rękodzieło bo wiem ile pracy i nakładu to kosztuje!!a tym samym skoro znajoma zarabia pracując po 8 godz np w sklepie z odzieżą 1300 zł to dlaczego ja swej pracy nie mogę wycenić tak by choć minimalną krajową móc osiągnąć?ps.że cięzżko osiagnąć to odrębny temat :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że masz sporo racji. Trudno jest wycenić swoje dzieła, zwłaszcza na początku. Do tego konkurencja nie śpi, a na rynku pracy jest ciężko. Ale myślę, że dobre prace jakoś się obronią. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest trudny temat i zawsze mam mieszane uczucia. Oczywiście rękodzieło trzeba cenić i nie można go porównywać z chińszczyzną. Ale rozumiem też ludzi, dla których marzeniem jest mieć coś niepowtarzalnego, ale ich zwyczajnie nie stać. Ja ustalając cenę zawsze staram się patrzeć z obu stron. Kocham bardzo to, co robię, ale również z tego żyję, więc trzeba myśleć... Ale wiecie, nawet mnie porażają nieraz ceny rękodzieła. Nie wyobrażam sobie, żebym robiła coś tylko do leżenia w szufladzie, bo nikogo nie będzie na to stać. Ja bardzo lubię, kiedy moje prace wędrują do ludzi i dają im radość. Ale trzeba zapłacić ZUS i inne ...Strasznie trudno utrzymać równowagę.
    A obie strony mają swoje racje...Temat rzeka..:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Artykuł do którego odesłałaś jest wulgarny i przesycony złością do całego świata (jakby konkurencji). Mimo tego, że artykuł z tego powodu ciężko mi się czytało, przebrnęłam przez cały. Wydaje mi się, że jest w nim dużo prawdy. Krzywdzące jest to, że ci bez działalności gospodarczej nie płacą podatków i nie ponoszą kosztów. Jak nie - kupując materiały kupują w detalu. Mają wyższą cenę zakupu niż firmy, płacą VAT i nie mogą sobie go odliczyć. Nie płacą tylko podatku od tej małej różnicy między kosztem materiałów a ceną sprzedaży. Do tego na działalności odliczają sobie wszystko od VATu. Już ja dobrze wiem z bliskich obserwacji jak się używa samochodu do prywatnych celów, odlicza żywność, środki gospodarstwa domowego, rachunki za telefon i inne od podatku, aby tylko firma miała wyższe koszta. Dotyczy to głównie mikro przedsiębiorstw, o których tu rozmawiamy. Ten bez działalności nie ma takich przywilejów. Kolejna sprawa w temacie niszczenia rynku. Ceny kształtuje popyt i podaż. Ja uważam, że nie ba dużo osób, które wracają z pracy i jako hobby kleją coś w domu. Bardziej jest mała podaż - ludzie nie wiedzą, że w cenie kubełka kurczaka znanej restauracji można mieć oryginalny prezent, więc idą i kupują wino albo sweter nie mając pomysłu na nic innego. Nie uważam, żebym robiąc 5 skrzyneczek miesięcznie, z czego może sprzeda się jedna i to po znajomości robiła jakąś wielką konkurencję. Nawet jak takich jak ja jest 1000 lub 10000 to co to jest przy 40 milionach mieszkańców. Problemem są importerzy, którzy kontenerami ściągają buble za grosze i zapychają rynek masówką w strasznej jakości. Ilu takich jak ja nocnych dłubaczy trzeba, aby zapełnić jeden kontener? I co, może sprzedałam z 20 skrzyneczek przez parę lat, więcej rozdałam, 90 procent zalega w szafkach. Warto zakładać działalność gospodarczą i zawracać głowę urzędnikom, psuć statystyki? Przecież na zakup materiałów, które leżą w szafach wydałam dużo więcej niż zarobiłam, firma ciągle przynosiłaby straty. Nie zapłaciłabym w ten sposób ani grosza podatku. Krzywdzącym więc jest oskarżanie mnie (osobiście się czuję dotknięta artykułem osoby zgorzkniałej, bo nie sprzedaje w wysokości jaką sobie wymarzyła) o psucie rynku. Nie mam gdzie tego już trzymać, nie mam na nowe materiały, nie sprzedaję żadnych liczących się ilości (1 wyrób na miesiąc to cud). Na szczęście nigdy nie sprzedaje po kosztach, więc częściowo ten artykuł mnie nie dotyczy, ale jednak musiałam zabrać głos, aby parę rzeczy naprostować w artykule.

    OdpowiedzUsuń
  11. tylko nieliczni mogą powiedzieć, że sprzedają za dobre pieniądze. może kiedyś jak będziemy wszyscy bogatsi, na rękodzieło będziemy wydać większą sumkę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze chciałam coś dodać w sprawie artykułu. Przemyślałam sobie to wszystko jeszcze raz. W tym momencie ja też mogę zaatakować autora artykułu. Tak na prawdę to prowadzący działalność gospodarczą niszczą rynek. Nasze prace to nie jest coś, co można robić dzień w dzień po osiem godzin. My musimy mieć wenę, pomysł, ideę - taki impuls do stworzenia pracy. Praca musi być wyjątkowa, niewymuszona !!! To prowadzący działalność psują rynek - zalewają go podobnymi pracami (tymi które się sprzedają), robią na siłę, bez weny, aby tylko uzbierać na ZUS. My żyjemy z pracy zawodowej, tworzymy dla przyjemności, w momencie kiedy mamy jakiś błyskotliwy pomysł, a nie tłuczemy dla samego tłuczenia. Co o tym sądzicie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko zależy oczywiście od naszej sytuacji materialnej, doskonale rozumiem tych, którzy nie mają cierpliwości i możliwości za długo czekać na klienta, ale zgadzam się z tym, że psuje to rynek. Osobiście wolę poczekać i sprzedać tak, aby chociaż trochę zostało mi w kieszeni, bo tak, jak piszesz – tylko wtedy ma to jakąś wartość.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, chętnie Cię odwiedzę. Nie odpowiadam na komentarze typu "Obserwujemy?" Jeśli spodoba Ci się mój blog to zostań na dłużej, jeśli spodoba mi się Twój to zaobserwuję:)

sejf

Copyright © Stare Pianino