11/29/2015
Pogaduchy przy kawie - Ogródek Poduszek:))
Kochani, dzisiaj dla Was kolejna ciekawa historia kobiety z wielką pasją. Wypijcie kawę razem ze mną i przeczytajcie:)
* * *
* * *
Dziekuję Gosiu za zaproszenie, jest to dla
mnie wielki zaszczyt :)
Nazywam się Joanna Baran, mam 33 lata , od
ponad 9 lat jestem szczęśliwą żoną i matką dwóch córeczek ( Karolinka 2,5 latka
i Weronika 1 roczek). Niecałe trzy lata temu założyłam blog " Koronkowy
Ogródek" i nie ukrywam, nie spodziewałam się, że zdobędzie aż tak duże
zainteresowanie.
A
jak to się zaczęło? Z perspektywy czasu widzę, że ktoś tam na górze maczał w
tym palce, bo ja od dzieciństwa zapierałam się , że nigdy nie będę krawcową! :)
Jak byłam mała to w sklepach nic nie można
było kupić oprócz octu, więc mama szyła nam ubrania, robiła na drutach
sweterki, na szydełku dziergała serwetki. Od samego początku wychowywałam się w
klimacie rękodzieła i przeświadczenia, że wszystko można zrobić samemu. I może
właśnie dlatego mama delikatnie sugerowała mi, abym poszła w kierunku
krawiectwa, bo można wyżyć dzięki tej umiejętności... a ja na to: "NIE NIE
NIE, nie lubię szyć, mi się to nie podoba, ja chcę być plastyczką, bo lubię
malować".. Jednak los sobie ze mnie zakpił i gdy nie dostałam się do
liceum ogólnokształcącego, dyrektor tejże szkoły wyczytał listę szkół gdzie są
jeszcze wolne miejsca. Na tej liście była właśnie Bielska Szkoła Przemysłowa.
Zapisałam się tam i nigdy tego nie żałowałam, bo nie dość, że nauczyłam się
szyć (ku uciesze mojej mamy) , to jeszcze były tam zajęcia plastyczne, które
zaspokajały moją potrzebę tworzenia.
Po skończonej szkole nie poszłam w
kierunku krawiectwa, maszyna poszła w odstawkę, a ja przez parę lat pracowałam
na trzy zmiany, jako zwykły pracownik produkcyjny we firmach automotive. Ale i
to się skończyło, gdy w 2012 roku wylądowałam na bruku jako bezrobotna... i
dzięki Bogu :)
Żyjąc sobie spokojnie z zasiłku dla bezrobotnych, w końcu udało nam się począć
dziecko. Tuż przed porodem, gdy włączył mi się tzw. "syndrom wicia
gniazda" dostałam ogromnej weny do tworzenia. Ku mojemu własnemu
zdziwieniu wzięłam do ręki szydełko i zaczęłam dziergać kwiatuszki, serwetki i
przychodziło mi to z taką łatwością, że sama z siebie zaczęłam się śmiać, gdy
pomyślałam jaki to kiedyś był ze mnie oportunista, gdy mama mnie próbowała tego
nauczyć. Wyciągnęłam moją starą zakurzoną maszynę, żeby obszyć wiklinowe
koszyki, na święta ulepiłam aniołki i inne ozdoby z masy solnej (a potem
zasypałam nimi całą rodzinę)... wertowałam internet bo szukałam co raz to
nowych technik i inspiracji, i ciągle miałam mało.
I
to właśnie wtedy wpadł mi do głowy pomysł założenia własnego bloga. Z jednej
strony chciałam się podzielić z innymi swoją pasją, a z drugiej strony
działałby na mnie motywująco i twórczo. Dlaczego "Koronkowy Ogródek"?
Bo wtedy moim głównym zajęciem było szydełkowanie , a w planie miałam jeszcze
działać twórczo w ogrodzie (do tej pory ten pomysł nie wypalił;) ), i jeszcze wtedy
nie wiedziałam, że będę szyć poduszki :)
Po urodzeniu pierwszego dziecka,
opuściłam blog na parę miesięcy i już miałam go całkiem usunąć, gdy nagle
wymyśliłam sobie, żeby uszyć kolorową poduszkę sówkę dla mojej Karolinki. Gdy
pokazałam swoje dzieło na forum, to momentalnie ruszyła lawina. Jedna
koleżanka, chciała żebym uszyła jej taką samą. Potem wymyśliłam wzór kota,
który współgrałby z sową. Kolejna koleżanka spytała się czy dałabym radę uszyć
motylka, następna chciała biedronkę, i tak z czasem pojawiały się co raz to
nowe życzenia, które z miłą chęcią spełniałam.
Do tej pory mam już kilkanaście
zaprojektowanych wzorów poduszek, ale nie spoczywam na laurach i gdy ktoś
zwraca się do mnie z jakąś prośbą na uszycie np. postaci z bajki, to nie śmiem
odmówić, bo traktuję to jak swoją życiową misję. Nareszcie robię to, co sprawia
mi naprawdę wielką przyjemność. Z chęcią wstaję o 5 rano, żeby z kubkiem
porannej kawy zasiąść przy stole i tworzyć dalej te swoje kolorowe poduchy. A
co mnie najbardziej w tym wszystkim cieszy? A to, że gdy wręczam dziecku jakąś
poduszkę , to ono od razu się do niej przytula :) Albo te wszystkie maile z
podziękowaniami od mam, które kupiły coś ode mnie dla swoich dzieci :) To
dodaje skrzydeł i po prostu chce się dalej ż(sz)yć ;)
Dziękuję,
że wytrwaliście do końca mojej opowieści. Jeszcze raz dziękuję Gosi za
zaproszenie, jest mi bardzo miło, tym bardziej, że Gosia była jedną z
pierwszych blogerek, którą zaczęłam obserwować na bloggerze.
Serdecznie zapraszam na mój blog: www.koronkowyogrodek.blogspot.com,
na moją stronkę gdzie znajdziecie zdjęcia wszystkich poduszek i maskotek jakie
do tej pory uszyłam: www.ogrodekpoduszek.pl
i na funpaga: www.facebook.com/ogrodekpoduszek.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej
niedzieli ;)
Joanna Baran
* * *
Miło się czyta takie historie prawda? Zapraszam na bloga Asi, jej poduchy są wspaniałe, mam jedną taką sówkę i Filip uwielbia się do niej przytulać i z nią zasypiać. Prezent na święta dla malucha idealny:)
Asi dziękuję za udział w Pogaduchach, a Wam życzę miłej niedzieli,
pozdrawiam:)